Kończą się pieniądze rodziców. Co teraz?

Marek ma dwadzieścia siedem lat i mieszka z rodzicami. Wciąż. Jego pokój, nieremontowany od dziesięciu lat wygląda jak pokój siedemnastolatka. Głównym meblem jest krzesło gamingowe, ustawione przed niewielkim biurkiem na którym stoi komputer z dużym monitorem. Jest szafa, wiecznie otwarta oraz kanapa, na której poza pościelą piętrzą się też nieposkładane ubrania, zsunięte w kąt, żeby nie przeszkadzały.

Marek nie ma obowiązków domowych – te wykonują rodzice. Ważne, że syn codziennie chodzi do pracy, dzięki czemu jest w stanie po części się utrzymać. Tylko po części, bo główne opłaty – za mieszkanie, prąd, gaz, śmieci, telewizję i jedzenie – leżą po stronie rodziców. Marek z własnych pieniędzy opłaca dodatkowe abonamenty, Netflix, HBOMax, serwisy gamingowe, płaci za wakacje na które lubi wybrać się trzy razy w roku, a także za przyjemności którym oddaje się ze znajomymi – kluby, restauracje, czasem siłownia lub basen. I masaże. Te są potrzebne, ponieważ po całych dniach przy biurku należy się Markowi odpowiednia rekonwalescencja.

– Taki masaż to trzysta złotych. Zażywa ich raz w tygodniu, już robi się kwota, ale to przecież potrzebne  – tłumaczy Irena, mama Marka, która nie widzi nic zdrożnego w tym, że jej syn, zamiast dorzucać się do mieszkania, wydaje pieniądze tylko na siebie.

Zakupów Marek nie robi. Skąd miałby wiedzieć, co jest potrzebne do domu. Mama zadba o wszystko, podstawi pod nos, posprząta, ugotuje, wypierze.

Rodzice czasem utyskują, że dziewczyna, o ile Marek sobie jakąś wreszcie znajdzie, nie będzie aż tak wyrozumiała jak oni, ale rzucają to raczej żartem. Matka jest zadowolona, że wciąż może syna wyręczać i mieć go pod nosem. Marek jest dobrym chłopakiem, nie pije, nie pali, a ostatnio nawet tych imprez z kolegami jest mniej. A kiedy się go poprosi, to i śmieci wyniesie, czasem też ojcu pomoże naprawić coś przy samochodzie.

Czy Marek jest maminsynkiem?

Ani on, ani rodzice tak tego by nie nazwali.

– Marek może wyprowadzić się i zacząć samodzielne życie w każdym momencie – podkreśla Irena. – Tylko nie jest jeszcze na to gotowy. Zresztą, po co miałby uciekać na swoje i coś wynajmować, to przecież koszty.

No, właśnie, koszty…

Odkąd inflacja w Polsce zaczęła szaleć, wzrosły wszelkie opłaty – od ogrzewania przez prąd, aż po jedzenie, finanse rodziców zaczęły się kurczyć. Marka pensja też jakby się skurczyła, przez co nie stać już go na wszystkie te przyjemności. Wciąż jednak ma gdzie mieszkać i co jeść.

– Ale jest ciężko – przyznaje ochrypłym głosem Irena. – Ledwie wiążemy koniec z końcem. Byłoby nam z mężem łatwiej, gdyby dorosły syn już się wyprowadził. Albo gdyby dorzucał się lub robił coś w domu. Nie wiem, dlaczego jest, jak jest. Może popełniłam jakiś błąd?

Na ten temat z pewnością wypowiedziałaby się Julie Lythcott-Haims, autorka bestsellerowej książki „Pułapka nadopiekuńczości”, wydanej w Polsce przez Wydawnictwo Dobra Literatura. Autorka, która pracowała jako dziekan i doradca studentów na Uniwersytecie Stanforda, zauważyła jak wiele szkody potrafi wyrządzić dzieciom, a potem młodym dorosłym, tak zwane „helikopterowe rodzicielstwo”. Rodzice helikoptery to osoby, które nadmiernie skupiają się na dziecku i jego potrzebach, nie pozwalając latorośli żyć własnym życiem, doświadczać, uczyć się samodzielności i popełniać błędów. To rodzice, którzy wyręczają własne dzieci we wszystkim, odrabiają za nich lekcje, biegają za nauczycielami, by wymusić wyższe oceny lub dodatkowe zaliczenia. Rodzice, którzy sprzątają, gotują, usuwają wszelkie kłody spod nóg.

Dla Marka i jego rodziców taki stan rzeczy jest zwyczajowy, dlatego żadne z nich nie widzi możliwości zmiany. Ta mogłaby się dokonać jedynie wtedy, kiedy rodzice uświadomiliby sobie, że dziecko jest indywidualną jednostką, która żeby się rozwijać potrzebuje wolności i wiary we własne możliwości.

Marek ma już dwadzieścia siedem lat, wciąż nie jest za późno. Kiedyś był jednak chłopcem, któremu rodzice pomagali we wszystkim, którego – w imię źle pojętej troski – wyręczali i na którego dmuchali, by się nie poparzył. Dziś ten mężczyzna nie potrafi samodzielnie żyć.

A pieniądze rodziców się kończą. Co teraz?

 

pulapka-nadopiekunczosci-web

Pułapka nadopiekuńczości. Czy wyrządzamy krzywdę swoim dzieciom starając się za bardzo?